O jedynym miejscu na Ziemi, gdzie nie dociera rutyna

rutyna

Ono istnieje. Szukałam długo, ale w końcu znalazłam. Miejsce, w którym to, co zobaczysz za rogiem, jest jedną wielką niespodzianką. Miejsce, w którym codziennie widzisz nowe twarze i gdzie „dzień dobry” jedynie wyszeptujesz – bo nigdy nie jesteś pewien czy osoba, którą minąłeś przypadkiem nie jest Twoim sąsiadem. Jest jedno miejsce na ziemi, w którym patrzysz szerzej, choć twoje oczy przymykają się od dużej ilości słońca. Jeśli chcesz do niego trafić i dać zaskoczyć się codzienności wystarczy byś spakował plecak i ruszył w drogę.

Wiem, co mówię, bo zrobiłam to dokładnie miesiąc temu. Miesiąc to kawał czasu. Trzydzieści dni w zupełności wystarczy, by wtorek zaczął się zlewać z czwartkiem. Po siedmiuset dwudziestu godzinach umiera ciekawość i życie, które wcześniej toczyło się na pobliskim skwerze. Po czterdziestu trzech tysiącach dwustu minutach włącza się tryb narzekania: na godziny spędzane w metrze, pieniądze, których zawsze jest mało, marmurową podłogę, od której ciągnie chłodem.

Miesiąc w zupełności wystarczy, by poczuć na karku miarowy oddech rutyny.

Jeżeli nie chcesz oddać się w jej objęcia pozbieraj swoje rzeczy, znowuspakuj plecak i rusz w drogę.

To proste. To działa. To sprawdza się nieskończoną ilość razy. Wiem co mówię, bo po raz kolejny zrobiłam to miesiąc temu.

Potem odkryłam inny sposób.

Zaparzyłam herbatę w półlitrowym kubku, rozsiadłam się na kanapie i wyciągnęłam nogi na kawowym stoliku. Nie było wygodnie. Przez pół dnia plułam sobie w brodę za wszystko to, co zostawiłam wyjeżdżając – dobrze płatną pracę, przyjaciół z podstawówki, poczucie bezpieczeństwa.

Gdy znudziła mnie przeszłość, wzięłam się za przyszłość. Przez drugą część dnia spisywałam wszystko to, co chcę osiągnąć przez kolejne osiem miesięcy. Po prostu. Wyobraziłam sobie, że miejsce, w które nie sięga rutyna jest właśnie tu – na zielonej kanapie przykrytej pomarańczową narzutą.

Bo co, jeśli miejsce, w które nie sięga rutyna jest dokładnie tam, gdzie ty? Czy wtedy znów spakowałbyś plecak? A może ruszyłbyś do kuchni, wstawił wodę na herbatę, by potem z kubkiem w rękach obmyślić plan na uśmiercenie rutyny?

 

9 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *