– Spóźniliśmy się – Rinio zerknęła na mnie przez przerzedzoną kiść winogron. Miała rację. Przespaliśmy początek września – najlepszą porę na zbiory.
Nie przegapiliśmy za to okazji do udanego winobrania. Na szczęście jego powodzenie nie zależało od tego jak dużo i jak ładne winogrona znajdą się w koszykach. To jednak zrozumiałam dopiero się pod koniec dnia…
Jeżeli chcecie wiedzieć jak wygląda winobranie w Grecji, dlaczego winogrona zgniata się gołymi stopami i czemu kilogramy zebranych owoców wcale nie są najważniejsze, zapraszam do czytania…
Winobranie? Z czym to się je?
Tegoroczna praca poszła w mig! Pole było małe – raptem sześć rzędów karłowatych półdzikich winorośli. Gotowych do pracy – prawie pięćdziesiąt osób!
Gdy tylko podjechał wyczekiwany pick-up z barelami do ładowania winogron, wszyscy rzucili się do… wyciagania stołu z altanki i wykładania przywiezionych pit, baklaw, słodkich kuluri, sałatek i innych przekąsek. 😉 Po mniej więcej godzinie obżarstwa głowa rodziny postanowiła, że czas ruszyć do pracy.
Założyliśmy rękawice, złapaliśmy za ogrodowe nożyczki i noże, ustawiliśmy przenośne głośniki na dachu czerwonego auta i kołysząc się w rytmie tradycyjnej muzyki, ruszliśmy w pole.
W chylących się ku ziemi winoroślach wyszukiwaliśmy kiści winogron. Z pęczków odcinaliśmy zgniłe i wysuszone kuleczki. Wszystkie winogrona razem z ogonkami trafiały do dużych wiadro-beczułek. Gdy tylko wynogrona wypełniły je po brzegi, beczułki wracały na pick-up’a.
Gdy po godzinie auto było załadowane, przyszedł czas na największą atrakcję – wyciskanie soków! Z półtoralitrowej plastikowej butelki dopiliśmy resztki ciepłego tsipouro i orszakiem – prawie, że weselnym – ruszyliśmy do domu gospodarzy.
Dlaczego depczemy wino, które potem pijemy?
W ogródku za domem rodziców Rinio czekał już prawie kompletny sprzęt do wyciskania. Brakowało najważniejszego – naszych stóp! Jak wyglądała cała „procedura” wyciskania soków z winogron?
Zanim owoce zostaną zdeptane są rozgniatywane w kołowrotku zwanym strofilia. Dzięki temu udeptywanie jest łatwiejsze (inaczej kuleczki kulałyby się i uciekały, gdzie tylko popadnie).
Rozgniecione winogrona wpadają do kamiennej „wanienki” wyłożonej siatką. Siatka działa antypoślizgowo – winogrona są bardzo śliskie, dlatego przy detaniu warto dodatkowo złapać się na przykład zawieszonej u góry liny. Wyłożona siatka pomaga też w zgarnięciu winogron, które w ucieczce przed stopami rozpaszają się po całym korytku.
Za tym, aby pracę wykonywać bosymi stopami przemawiają co najmniej 2 argumenty:
- po pierwsze: bakterie ze stóp pomagają w fermentacji wina
- po drugie: deptanie jest na tyle mocne i jednocześnie na tyle delikatne, że wydobywamy sok, bez łamania pestek. Małe ziarenka mogłyby zmienić smak wina. Dodatkowo, gdy czujemy winogrona pod stopami, dużo łatwiej jest nam kontrolować wyciskanie i wyczuć moment, w którym powinniśmy przestać.
Soki, które uchodzą z winogron podczas deptania, spływają do kubla ustawionego pod dziurką w dolnej części wanny. Gdy stopy wycisną z winogron co tylko mogą, owoce przenosi się do drewniano-metalowej prasarki, która ostatecznie dociska resztki .
Owoce pracy czyli czy z wydeptanych winogon może wyjść coś dobrego?
Z wydeptanych winogron powstaje nie tylko wino! Owoce wykorzystuje się od pestek do skórki. Po poddaniu winogron różnorakiej obróbce uzyskujemy:
- petimezi – czyli syrop z gotowanych winogron z dodatkiem cukru. Petimezi możecie użyć jako słodzik do naleśników, jogurtu, lodów czy herbaty
- tsipouro – 40-45% alkohol ze skórek i pestek winogron
- moustalevria – czyli deser, który smakuje jak budyń z wina. Możecie go zrobić sami zagotowując sok z winogron z mąką. Pamiętajcie, by u góry posypać go cynamonem i sezamem lub pokruszonymi orzechami włoskimi (mniam!).
Kwintesencja dobrego winobrania
Winobranie to ciężka praca, którą trzeba wykonać. Właściciel pola może znaleźć i opłacić pracowników, którzy ją wykonają. Może też zaprosić rodzinę, znajomych znajomych i… dobrze się przy tym bawić! Grecy wiedzą, jak obowiązki zamienić w dobrą imprezę.
Podczas całego winobrania, nikt nie wspomniał ile kilogramów owoców zebraliśmy. Wiecie dlaczego? Myślę, że nie miało to większego znaczenia…
Prosto po wyciskaniu winogron ruszyliśmy do tańca. Bez tony podkładu, cieni na powiekach, butów na obcasie. W T-shirtach ubabranych od ziemi, z bosymi stopami klejącymi od soku…
Bo winobranie to nie święto wina ogranizowane w winiarniach pełnych równo ułożonych beczułek i stolikami pleśniowego sera z rozmarynową ciabattą .
Winobranie to święto najbliższych, którzy nadrabiają zaległości w tym, co u kogo słychać. Rodziny, która podrywa się do tańca, gdy tylko wujek Stavros zniesie z piętra stary akordeon. Winbranie to pokruszona spanakopita zjedzona z ziemi przez trzyletniego Giorgosa.
Winobranie to część normalnego życia, z którego wyciąga się, ile tylko się da!
Gdy za rok w szklance wesoło zakołysze się wino z tegorocznych zbiorów, wszyscy będziemy pamiętać przejedzoną, przetańczoną i prześpiewaną słoneczną niedzielę. Nawet jeśli w winie poczujemy nutę stóp…
Dziękuję Rinio za zaproszenie do wspólnego świętowania! Życzę Wam, abyście choć raz w życiu mieli okazję przeżyć to własnej skórze. Jeżeli ciągle mało Wam dobrej zabawy to zapraszam Was także do przeczytania TEGO WPISU o Święcie Kasztanów na środkowym Peloponezie.
A może już uczestniczyliście w greckim winobraniu? Albo w innej części Europy? Czy proces zbierania i przerabiania winogron bardzo różni się od tego, który opisałam? Koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzu!