5 największych błędów, jakie popełniłam w języku greckim (+HIT!)

„Językiem bogów jest język grecki” – mawiał Cyceron. Miał rację, bo żeby nauczyć się greki trzeba nieludzkiego wysiłku. A gdy już człowiek próbuje, to bogowie wcale nie przychylają mu nieba…

Jako dowód przygotowałam dla Was ranking 5 najbardziej żenujących błędów, jakie popełniłam w języku greckim oraz bezkonkurencyjnym HITEM na samym końcu. Zapraszam!

Miejsce 5: Alkoholowa nauczka czyli podmienienie podobnie brzmiących wyrazów

Pierwsze próby rozmawiania po grecku rozpoczęłam z moim dobrym znajomym. Wyobraźcie sobie ten kontrast: ja roztrzepana, wymachująca rękami studentka, która w zależności od humoru składa zdania po polsku, angielsku lub grecku, kontra on: siwy pan po 60-tce, kopalnia wiedzy i oaza spokoju.

błędy w języku greckim (31)

Wąskie uliczki, kręcący się tu i ówdzie mieszkańcy czyli idealne warunki do popełnienia pierwszej językowej gafy…

I tak, przemierzając jedną z wiosek, rozpętała się między nami wojna. Ja poirytowana ciągłym naciskaniem na mówienie po grecku (a znałam wtedy bardzo niewiele słów) i wmawianiem mi, że nie staram się wystarczająco w końcu wyrzuciłam z siebie to, co myślałam.

– Chcę się nauczyć! (thelo na matho)

W rzeczywistości nieświadomie podmieniłam słowo na zaczynające się na tę samą literę. I tak zamiast deklaracji nauki wyszłam na alkoholiczkę, która bez zażenowania przed 12.00 w południe stwierdziła, że „chce się upić!” (thelo na methiso)!

błędy w języku greckim (30)

Wszyscy świadkowie tego wydarzenia wykazali dużą dozę zrozumienia: panowie oparci o kafenijo od razu przywołali nas ręką, a znajomy bez słowa pociągnął mnie w kierunku stolika. Tak nierozpoczęta lekcja greckiego zamieniła się w alkoholową degustację.

Miejsce 4: Inwencja tworzenia zdrobnień

W grece zdrobnienia często tworzy się przez dodanie do wyrazu końcówki „-aki” (np. dom to „spiti”, zaś domek to „spitaki”).

Z tą zasadą postanowili zapoznać mnie przyjaciele podczas wyjścia na obiad. Uznajmy więc, że sami byli sobie winni, gdy po odmianie paru słów zaczęłam improwizować. I tak nie znając greckiego słowa na „księżyc”, postanowiłam pomieszać angielski odpowiednik z końcówką „-aki”. W rezultacie zamiast małego księżyca wyszła mała… cipka. (munaki).

błędy w języku greckim (27)

Czy muszę wspominać, że swoimi postępami w grece przyciągnęłam uwagę POŁOWY tawerny?! TRZY razy? Bo tyle razy zdążyłam to słowo powtórzyć, zanim znajomi zatkali mnie kawałkiem chleba?

Miejsce 3: Podryw na okruszki czyli akcent, który zmienił słowo

W języku greckim źle położony akcent może zmienić znaczenie słowa. Żeby Wam to wyraźniej pokazać w kolejnych przykładach podkreślę litery, na które pada akcent. Standardem w moim wykonaniu było mylenie słowa „kiedy?” (pote) z „nigdy” (pote), „pracy” (dulia) z „niewolnictwem” (dulia), albo pójściem gdzieś „pieszo” (me ta podia) z pójściem gdzieś „z fartuchem” (me ta podia).

Jednak jedna gafa szczególnie zapadła mi w pamięć…

błędy w języku greckim (25)

Zaciszne domowe wnętrze – jedno z idealnych miejsc na popełnienie kolejnej językowej gafy. Tu przynajmniej ilość obserwatorów jest mocno ograniczona

To był pierwszy trochę-romantyczny wieczór w domu u mojego jeszcze-nie-chłopaka. Gdy już puściliśmy film i bezczelnie wzięliśmy się za chrupanie paluszków, odezwała się moja pedantyczna dusza. Postanowiłam upewnić się, czy chłopakowi nie będą przeszkadzać okruszki w łóżku.

Oczywiście źle położyłam akcent.

–  Nie masz nic przeciwko duszyczce (psihula) w swoim łóżku?  –  niepewnie zerknęłam w jego stronę, przekonana że pytam o okruszki (psihula).

– It’s okey –  zmierzył mnie wzrokiem i szeroko się uśmiechął.

Pewnie, że okej… Parę miesięcy zajęło mi zrozumienie tego, co właściwie powiedziałam tamtego wieczoru. Do tej pory jesteśmy razem także „nie ma tego złego”… 😉

Miejsce 2: (Nie)dopasowane słownictwo

Jeżeli kiedykolwiek uczyliście się języka sami (bez podręcznikowych pomocy) to zapewne wiecie, jak trudno jest odróżnić słowa używane potocznie od tych normalnych. Ja szczególnie mocno przekonałam się o tym podczas zakupów w supermarkecie.

błędy w języku greckim (36)

Gdyby układ produktów w sklepie był bardziej przejrzysty, ta gafa nigdy nie miałaby miejsca. Znalazłabym to, po co przyszłam i tyle byłoby po mnie…

–  Przepraszam, gdzie znajdę papier toaletowy? –  zagubiona między sklepowymi półkami w końcu podeszłam do wykładającej towar.

Oczywiście to byłoby zbyt piękne, gdyby pytanie właśnie tak zabrzmiało. W rzeczywistości, z uśmiechem na twarzy, zapytałam o papier do dupy.

Jeśli myślicie, że to koniec moich supermarketowych popisów to wspomnę, że innym razem na dziale mięsnym popisałam się prosząc o cycki kurczaka.

Miejsce 1: Jedna niewinna literka, która sprawiła, że chciałam zapaść się pod ziemię

Zmiana jednej literki może wiele zmienić. Przekonałam się o tym, gdy zaliczyłam największą z możliwych wpadek językowych.

Pewnego styczniiwego dnia miałam nastrój na całkowite zanurzenie w greckiej kulturze. Na pewno nie raz w greckich kawiarniach widzieliście panów pochylonych nad tavli — drewnianą planszą, po której z zapałem rzucali malutkimi kostkami i przesuwali okrągłe pionki. Właśnie podczas kawy ze znajomymi, wpadłam na pomysł, że dziś nadszedł ten dzień, w którym nauczą mnie zasad tavli.

błędy w języku greckim (29)

Miała być pełna emocji gra w tavli, a wyszło jak zwykle…

Podekscytowana od razu przywołałam młodego kelnera.

–  Ehete kavli? –  zapytałam, a twarz obsługującego w mgnieniu oka przybrała najbardziej intensywny odcień czerwoności.

Jeśli nie rozumiecie błędu — nic nie szkodzi. Ja też nie rozumiałam. Jak się okazało w pytaniu podmieniłam pierwszą literę nazwy gry. Zamiast zapytać kelnera o to, czy ma tavli, zapytałam czy ma… wzwód! Tu pragnę zauważyć, że zrobiłam to w bardzo uprzejmy sposób — zwróciłam się do niego w liczbie mnogiej!

To mi nie wystarczyło. Gdy połowa kawiarni ucichła i nastąpiła dziwna konsternacja kontynuowałam festiwal poniżenia.

–  Chcę, żeby znajomi mi pokazali jak się w to gra! –  dokładniej wyjaśniłam swoje intencje. Niepotrzebnie, bo wszystko się złożyło w jeszcze bardziej logiczną całość.

Potem były salwy śmiechu i zalani łzami znajomi, którzy jako tako próbowali wyjaśnić kelnerowi moje niedouczenie. Nade mną z kolei pastwili się kolejne dwa miesiące nie chcąc wytłumaczyć, co dokładnie powiedziałam i konsekwentnie umawiając się ze mną we wspomnianej kawiarni co najmniej raz na tydzień.

HIT!: Niewłaściwe słowo, w niewłaściwym czasie, do niewłaściwej osoby

Ta wpadka to był absolutny hit i niekwestionowana zwyciężczyni językowych wpadek. Była na tyle bezkonkurencyjna, że postanowiłam umieścić ją na osobnym podium. Kiedy już myślałam, że wpadką z kelnerem pozamiatałam wszystko, przypomniał mi się ślub kuzyna mojego chłopaka.

błędy w języku greckim (28)

Śluby w Grecji zbierają tłumy. Tak duże, że często nawet nie wejdziecie do kościoła.

–  No już, nie wstydź się… podejdź trochę bliżej –  prawie-teściowa była wyraźnie zaniepokojona tym, że niewiele ze ślubu zobaczę. Delikatnie wypchnęła mnie do przodu, tak że znalazłam się w pierwszym rzędzie.

–  Wstydzić się? Czego? Chyba nie wydadzą mnie za mąż? –  obróciłam się, dziarsko odpowiadając. Dopiero, gdy zobaczyłam wzrok mojego chłopaka zrozumiałam, że coś poszło nie tak….

Otóż, logiczne wydawało mi się, że greckie „wydawanie za mąż” (na me pandrepsun) będzie pochodzić od słowa „ślub” (gamos). Moje niedoczekanie. Zamiast przyszłą teściową zapytać o to, czy przypadkiem nie wydadzą mnie za mąż, z szerokim uśmiechem zapytałam, czy mnie nie… wyruchają (na me gamisun).

 

Jak widzicie język grecki jest piękny choć pułapek też jest całkiem sporo. Jednak mimo wszystko warto! Jeżeli macie opory i za nic nie możecie się przełamać, by zacząć mówić po grecku to wirtualnie poklepuję Was po ramieniu i uspokajam: „Nie martwcie się! Wszystkie najgorsze błędy, jakie mogły zostać popełnione, już zostały popełnione”. 😉 Więc… do boju kochani!

 A jakie były największe błędy, jakie Wy popełniliście podczas nauki greckiego?

 

Nowy Rok w Grecji: zwyczaje, o których nie miałeś pojęcia!

A wiecie, że Ania jest z kraju, w którym fajerwerki sprzedają w supermarketach?! 

Do dziś pamiętam to nietypowe przedstawienie znajomym i sensację, jaką wśród Greków wywołała informacja o noworocznych zwyczajach w Polsce. Szybko okazało się, że choć powitanie Nowego Roku w Grecji jest dużo mniej huczne, to i oni mają się czym pochwalić.

W tym wpisie dowiecie się o zwyczajach, które mimo że nie obijają się tak wielkim echem, to wyróżniają Sylwester w Grecji. 

Sylwester bez Sylwestra

Na samym początku musicie wiedzieć najważniejsze: 31 grudnia w Grecji to nie Sylwester. 31 grudnia jest w kościele prawosławnym wspomnieniem rzymskiej matrony i ascetki Melanii Młodszej. Użycie słowa Sylwester” będzie więc niepoprawne, bo w ostatni dzień roku imieniny w Grecji obchodzi nie Sylwester, a Melania. 

Na 31 grudnia w Grecji używa się określenia Rewejon Protochronias, czyli dosłownie Wigilia Nowego Roku.

nowy rok w grecji (2)

1 stycznia to z kolei wspomnienie Bazylego z Cezarei. I to właśnie z tym świętym, po grecku zwanym Agios Vasilis, wiążą się dwa noworoczne zwyczaje.

Wielki spóźniony czyli Agios Vasilis

1 stycznia greckie dzieci w końcu otrzymują długo oczekiwane podarki od świętego Bazylego, który jest odpowiednikiem świętego Mikołaja. Po przebudzeniu nad ranem znajdą je pod choinką albo w swoim pokoju. Starsi prezentami wymienią się już po północy.

 

nowy rok w grecji (1)

Drugim ze zwyczajów związanym z postacią świętego jest vasilopita czyli ciasto św. Bazylego. Okrągły wypiek kroi się po północy i rozdziela pośród wszystkich domowników z zachowaniem odpowiedniej kolejności. W zależności od rodzinnej bądź regionalnej tradycji pierwsze kawałki zostają odłożone dla: Jezusa, Maryi, św. Bazylego, całego domostwa, a potem w kolejności od najstarszego do najmłodszego. Ten, kto w swoim kawałku znajdzie złotą monetę będzie miał szczęście w nadchodzącym roku.

Co ciekawe, krojenie Vasilopity może trwać tygodniami. Ten zwyczaj jest dobrym pretekstem do zebrania znajomych czy współpracowników długo po 1 stycznia. Najpóźniej Vasilopitę kroiłam z członkami klubu górskiego w Tripoli i było to pod koniec… marca! 

Top lista czyli „hej kolęda, kolęda”

Możecie być niemal pewni, że spędzając 31 grudnia w Grecji obudzi Was pukanie do drzwi i metaliczne dźwięki trójkąta, czasem uzupełniane o brzdęki gitary, akordeonu, harmonijki czy fletu. To kolędnicy!

Po otworzeniu drzwi grajkowie zapytają Was o zgodę na zaśpiewanie, a właściwie „powiedzenie” kolęd (po grecku pyta się: „Na to pume?” czyli dosł. „(czy) możemy je powiedzieć?”), po czym przystąpią do śpiewania. Zakończą życzeniami pomyślności na przyszły rok.

Na koniec powinniśmy pamiętać o obdarowaniu kolędników tradycyjnymi melomakarona, kurabiedes czy innymi słodkościami. Drobne też są mile widziane (czasem nawet bardziej wyczekiwane niż słodycze).

Co ciekawe, w Grecji kolędy śpiewa się jedynie trzy dni w roku tzn. 24 i 31 grudnia oraz 5 stycznia i obwieszczają one kolejno: Boże Narodzenie, Nowy Rok oraz Objawienie Pańskie, w Polsce znane jako Święto Trzech Króli. Na każdą okazję dedykowana jest inna kolęda.

Jedna z najbardziej znanych kolęd noworocznych to ta poniżej:

Z rodziną czy ze znajomymi? Tak!

O ile w Polsce trudno sobie to wyobrazić, o tyle w Grecji wieczór 31 grudnia często spędza się z rodziną: najbliższą, ale i wujkami, kuzynami czy dziadkami. Starsze pokolenie, oprócz jedzenia, często oddaje się wtedy grze w karty, obstawiając przy tym niewielkie kwoty.

nowy rok w grecji (7)

W ostatnich latach tropem innych europejskich miast także na głównych placach w całej Grecji urządzane są koncerty noworoczne. Oprócz muzyki na żywo jest wspólne odliczanie do północy, no i oczywiście fajerwerki. Możecie być zdziwnieni, ale pokazy sztucznych ogni są dużo uboższe niż w Polsce – nawet w Atenach nie trwają one dłużej niż 5 minut!

Po północy Grecy najchętniej wychodzą na drinki, do klubów lub osławione buzuki świętować pierwsze chwile nowego roku.

Krok w nowy rok z cebulą lub granatem

Wybór osoby, która pierwsza pierwsza przekroczy próg domu w nowym roku jest bardzo ostrożny. Wiąże się to ze zwyczajem zwanym „podariko”. Aby domostwu dopisało szczęście przez najbliższe 365 dni, najchętniej do pierwszego przejścia progu wybiera się osobę uważaną za szczęściarza, albo małe dzieci.

W niektórych rejonach Grecji pierwszy przekraczający próg trzyma dziką cebulę, która później jest umieszczana w kącie domu na szczęście. Sama dzika cebula jest szczególnie popularna na Krecie (wyspiarze dobrze wiedzą, jak trudno się jej pozbyć!), gdzie utożsamiana jest z siłą natury. Stąd często w nowy rok wiesza się ją na drzwiach.

nowy rok w grecji (1)

Bardziej popularnym od dzikiej cebuli owocem noworocznym jest granat. Ten przed przekroczeniem progu należy z całej siły roztrzaskać o ziemię. Im bardziej czerwony granat i większa ilość ziarenek rozbryzgująca się na wszystkie strony, tym większe szczęście, bogactwo i pomyślność przyniesie rodzinie.

 

Który ze zwyczajów noworocznych był dla Ciebie największym zaskoczeniem? A może znasz inne, które podpatrzyłeś w greckim domu podczas powitania Nowego Roku?

Poznajmy się: o tym jak trafiłam do Grecji, co w niej ciągle robię i miłości, której nie było

Od dłuższego czasu przerażona obserwuję jak rośnie liczba czytających zarówno fanpage „Nie udawaj Greka”, jak i ten blog. Wy, śledzący greckie perypetie, już dawno przekroczyliście liczbę moich najbliższych i znajomych! A ja właśnie odkryłam, że prawie się nie znamy!

Dlatego w tym wpisie chciałabym nadrobić nasze poznawanie się. A potem poprosić byście zrobili to samo.

W wiadomościach najczęściej pytacie mnie, jak zaczęła się moja przygoda z Grecją i co ja właściwie ciągle tu robię, skoro nie kojarzycie mnie ze współpracy z żadnym biurem podróży. Nie zapominam oczywiście o zapytaniach o historię miłosną, która przecież zawsze pojawia się w tle. No więc… Czas poznajmy się bliżej!

Jak wylądowałam w Grecji?

Pierwsze przygody z Grecją zaczęłam od wyjazdów z rodzicami w klasyczne turystyczne rejony. Z tego okresu mam jedynie przebłyski Grecji: talerze, które tłukę podczas greckiego wieczoru, skuterową eskapadę, gdy przyklejona do pleców jakiegoś pana przemierzam uliczki Leptokarii, zapach z wielkiego gara, którego pokrywę uchylił właściciel tawerny, bo nie zrozumieliśmy, co właściwie jest w menu.

grecja dawniej (2)

“Typowy” wieczorek grecki, który pamiętam z dzieciństwa. Występujący tańczy z krzesłem… w zębach

grecja dawniej (4)

Są i talerze! To znaczy… były

grecja dawniej (3)

Klasyka z wakacji… Poznajecie? To z czasów, gdy Riwiera Olimpijska była wręcz okupowana przez naszych rodaków. A dzięki niewielkiemu dystansowi, wycieczka na Meteory była wręcz obowiązkowym punktem

Potem zaczęły się wyjazdy na własną rękę. All inclusive na Thassos (tylko raz w życiu chciałam tego spróbować — przysięgam!), a w końcu erasmusowski wyjazd do Koryntu —  calutki semestr, którego nigdy nie planowałam, szybko zamienił się w rok.

erasmus grecja

Z perspektywy czasu to bardzo zabawne, że pomysł wyjazdu na Erasmusa wydawał mi się po prostu… głupi. Pojechałam na piątym roku studiów, gdy dotarło do mnie, że to ostatnia szansa. Doświadczenie, którego już nigdy nie będę mogła nadrobić… Na zdjęciu nasza skromna i jednoczesnie cała erasmusowska reprezentacja nad Kanałem Korynckim

Erasmus był najintensywniejszym w podróże okresem. W tym czasie miałam niezliczoną ilość okazji do objechania Grecji, zakochania się we wioskach na centralnym Peloponezie i miasteczkach w północnej Grecji. Lotnisko ateńskie i port w Pireusie były tak blisko, że grzechem było z tego nie skorzystać (szczególnie poza sezonem, gdy ceny biletów były naprawdę niskie). Dlatego też podczas studenckiej wymiany odwiedziłam: Keę, Salaminę, Santorini, Kretę, Rodos, Skyros i Zakynthos. 

kea

Piękna i ciągle mało znana Kea

kreta

Znana i nadal piękna Kreta

rodos

I szczególnie popularna wyspa Rodos

Ten rok na Erasmusie był kluczowy. Po nim już na wszystko patrzyłam przez pryzmat greckiej rzeczywistości. Po powrocie do Polski i zakończeniu studiów próbowałam się ustatkować. Wynajęłam mieszkanie, znalazłam pracę, zaczęłam „dorosłe” życie.

Jednocześnie ciągle zastanawiałam się „co by było, gdybym mieszkała w Grecji”.  W końcu zmęczyłam się ciągłym zastanawianiem i postawiłam sprawdzić. Spakowałam walizkę i po prostu ruszyłam do Aten!

Co właściwie robię i robiłam w Grecji (i dlaczego nie jest to turystyka)?

Jeszcze przed zrezygnowaniem z pracy w Polsce, a przed przyjechaniem na stałe do Grecji, znalazłam projekt wolontariacki w Atenach (jestem chyba największym dłużnikiem Erasmusa+, bo wolontariat podobnie jak wymiana studencka odbywał się w ramach tego programu).

Przez 9 miesięcy pomagałam niewielkiej organizacji pozarządowej w zbudowaniu strategii komunikacji i przygotowywaniu bieżących materiałów promocyjnych. Żeby było śmieszniej wszystko to bez znajomości greckiego! W pracy rozmawialiśmy tylko po angielsku. Oczywiście nie dałam całkowicie pogrzebać się w papierkach! W tym samym czasie przygotowywałam posiłki, zbierałam i segregowałam ubrania, by wesprzeć organizację w akcjach na rzecz osób w trudnych sytuacjach.

9 miesięcy minęło w zastraszającym tempie. Miałam dużo szczęścia, bo zaraz po projekcie wolontariackim znalazłam pracę w firmie produkującej sprzęt żeglarski. Tu pracuję do dziś. I zgadnijcie co? Znowu język grecki nie był mi w tym potrzebny! Za to polski tak, bo skupiam się na wspieraniu biznesów klientów właśnie z naszego kraju!

Oczywiście jak większość obcokrajowców przyjeżdżających do Grecji bez znajomości języka greckiego, liczyłam, że znajdę pracę w turystyce. Jednak nie trafiłam na ofertę współpracy, która by mnie zachwyciła. Jeszcze nie odważyłam się z ruszeniem czegoś swojego. Postawiłam więc na to, w czym czuję się najlepiej, czyli… pisaniu o Grecji nieznanej nawet Grekom.

Co to jest ta „Grecja nieznana nawet Grekom”? Na pewno opowiem Wam o tym kolejnym razem…

Dobra, dobra… powiedz lepiej kim jest TEN GREK? Dla kogo wyjechałaś („widziałam JEGO plecy na zdjęciach z bloga!”)? 

Wiem, że historie miłosne dobrze się sprzedają, niestety w tym momencie muszę Was bardzo rozczarować. Mój wyjazd do Grecji wcale nie był uwarunkowany poznaniem miłości mojego życia. No, chyba że mówimy o miłości do greckiego jedzenia, to inna sprawa. 😉

Jak jednak wiecie, życie pisze swoje scenariusze… W dużym skrócie poznaliśmy się wcześniej, niż kojarzę (bo jeszcze podczas mojej wymiany studenckiej w Koryncie). Kontakt odnowiliśmy podczas wolontariatu i wędrówek po górach przeplatanych dyskusjami o belgijskim kolonializmie. A zakochaliśmy się… nie wiem kiedy.

Mojej miłości nie wypatrzycie na facebookowych zdjęciach. W przypływie szczęścia zobaczycie jego plecy na blogowych fotografiach (uwielbiam mieć ludzką skalę!).

inne (2)

Możecie nie kojarzyć tej mistycznej postaci ale jest on autorem co najmniej 1/4 zdjęć na tym blogu. Oznacza to, że gdy czytacie artykuły, na Grecję spoglądacie bardzo często przez pryzmat obrazów uchwyconych jego oczami.

Szanuję jego prywatność, a nawet i niewielką niechęć do świecenia twarzą w Internetach. Tyle więc musi i Wam wystarczyć. I tak czy siak, to nie ON był powodem mojego wyjazdu do Grecji, bo gdy podejmowałam decyzję, jeszcze tak dobrze się nie znaliśmy.

 

Na dzisiaj koniec plotek. 😉 Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi poznaliśmy się ciut bliżej.


Teraz Wasza kolej! Będzie mi bardzo miło, jeżeli w komentarzu opowiecie mi, jak trafiliście na „Nie udawaj Greka” no i jak zaczęła się Waszą przygoda z Grecją! Nie mogę się doczekać, by poznać Was bliżej!

Nie daj się okraść w Atenach! Poznaj najpopularniejsze triki krętaczy

Ateny, jak każde duże miasto, borykają się z krętaczami. Kiedy Wy odpoczywacie, oni nie próżnują. Z łatwością namierzają beztroskę, by wyciągnąć mniejsze lub większe sumy.

ateny kradzieże

Poznaj najpopularniejsze sposoby wyłudzania pieniędzy: od eurowych kwot płaconych „dla świętego spokoju po zdecydowanie większe, mocno odczuwalne dla wakacyjnego budżetu. W tym wpisie skupimy się na trikach krętaczy — tych, którzy będą z Tobą rozmawiać, uśmiechać się i czarować. A potem omamiać i odchodzić z pieniędzmi. Ba! Pieniędzmi, które sam im dałeś!

Sposób na „hakuna matata”

Czarnoskórzy mężczyźni spacerujący w okolicy Placu Monastiraki i rzymskiej agory wypracowali sobie prosty sposób na zdobycie Waszej kasy. Z szerokim uśmiechem zagadują skąd jesteś, przybijają żółwika. Najczęściej zapraszają na festiwal muzyki afrykańskiej, który dzisiaj (i-sic!- każdy inny dzień w roku) poprowadzą. A potem z wesołym „hakuna matata!” wiążą Ci na ręce rasta-bransoletkę z muliny.

ateny kradzieże (3)

Jest piątka, jest żółwik, a potem… nie ma kasy. Typowa scena krętactwa na hakuna matata” z okolic stacji Monastiraki

Bransoletkę trudno ściągnąć, więc kończysz płacąc co najmniej 2 euro. Ofiarą czarnych uśmiechniętych panów najczęściej padają dzieci. A rodzic w 90% woli zapłacić, niż wytłumaczyć maluchowi, czemu ma oddać bransoletkę, którą już ma na ręce.

Sposób na kwiaty „for free” za parę euro

Kolejni krętacze, na których powinniście uważać to urocze cyganeczki. Z bukietem róż, najczęściej w parach, przemierzają ruchliwe miejsca takie jak Plac Monastiraki czy deptak Adrianou. Obdarowują kwiatkami wszystkich napotkanych. Za darmo.

Często towarzyszą im wzdychania i tysiące dedykacji, że to „just for you” bo jesteś „beautiful”.

ateny kradzieże (4)

Zatłoczone miejsca, takie jak Plac Monastiraki, to prawdzwy raj dla złodziejaszków. Ogrom możliwości, wiele portfelów do opróżnienia…

Mimo, że „for free” to nie odejdziesz bez otworzenia portfela. Cyganki będą szły za tobą tak długo, dopóki nie zapłacisz. Albo nie oddasz róży.

Sposób na lecenie w kulki

Techniką „na kulki” pieniądze wyciąga 3- osobowa grupka, operująca w okolicy metra Thissio. Wyglądają jakby się nie znali.

Jeden prowadzi grę, dwoje udają przypadkowych przechodniów. Na prowizorycznym kartonowym stoliku mieszają 3 plastikowymi kubeczkami. Zadaniem przechodniów jest wyłożenie kasy i odgadnięcie pod którym kubeczkiem znajduje się kulka. 

Początkowo kubeczki są mieszane tak wolno, że trzeba trzeba być idiotą, by nie zgadnąć gdzie jest „skarb”. To właśnie wtedy przechodnie wciągają się w tę głupią zabawę. Co dzieje się potem? Dokładnie nie wiem. Wiem, że jedyny, kto wychodzi z kasą to rozgrywający. 

Sposób „na studzienkę”

Wszelkiego rodzaju grajkowie nadają niesamowitej atmosfery deptakowi wkoło Akropolu. Jeżeli usłyszycie akordeon, a zza klawiszy wychyli się drobniutka mulata buźka, miejcie się na baczności. 

Schemat zawsze jest ten sam. Dzieciak gra i śpiewa, a przed sobą ustawia kubeczek na datki. Gdzie tu jest krętactwo? Kubeczek jest plastikowy i przeźroczysty tak, że w słoneczny dzień kompletnie go nie widać. Dodatkowo stoi tuż przy studzience kanalizacyjnej.  Wystarczy chwila Waszej nieuwagi i… bach! Drobniaki z kubeczka staczają się do studzienki.

ateny kradzieże (1)

Wyłudzanie pieniędyzy sposóbem „na studzienkę” z łatwością wypatrzycie przy Muzeum Akropolu. Jeżeli postoicie z boku przez 10 minut zobaczycie, jak często proceder się powtarza.

Malec zerka w dziurę, a Wy przez swoje niezdarstwo macie ochotę zapaść się pod ziemię. Aby wyrównać straty wciskacie młodemu 5-eurowy banknot. Całkiem udana transakcja za parę centów, które początkowo były w kubeczku, prawda? 

Sposób „na turystę”

Na sam koniec bomba, jeden z najpopularniejszych sposobów wyłudzania pieniedzy od turystów. Przypomniał mi o nim Mikołaj, od którego krętacze wyłudzili 100 euro (!).

Schemat jest zawsze taki sam: dobrze ubrany mężczyzna pyta cię o godzinę/zapalniczkę/cokolwiek. Szybko znajdujecie wspólny język i podobieństwa – niezależnie skąd pochodzisz zawsze będzie miał kuzyna z tego kraju! Poza tym on sam, tak jak Ty, jest turystą. Nieznajomy-znajomy zaprasza Cię na drinka do pobliskiego baru jego przyjaciela. 

ateny kradzieże (2)

Zdjęcie tawerny jest obrazowe – w rzeczywistości nie ma nic wspólnego w opisanym przypadkiem wyłudzania. Za to ubiór zapraszającego na drinka już tak. Krętacz zawsze ubrany jest schludnie, często w marynarkę. Wszystko po to, by łatwiej wzbudzić zaufanie.

Baru niewiele ma wspólnego z opisem, który Ci podał. W Atenach, szczególnie bądźcie wyczuleni na klub Reina. Gdy tylko zobaczycie świetlisty neon klubu, niech żarówka zapali się Wam w głowie – to jeden z najpopularniejszych przybytków wyłudzających kasę!

Przy barze poznacie dziewczynę, która poprosi o kupienie „czegoś do picia”. Rozmowa będzie się toczyć i toczyć, a gdy zdecydujesz, że tematy już się wyczerpały, otrzymasz rachunek za dużo więcej, niż chciałeś zapłacić (zazwyczaj od 100 euro wzwyż). Jeżeli zasugerujesz, że to trochę dużo jak za sok pomarańczowy z ouzo, dwa razy większy od Ciebie osobnik subtelnie wytłumaczy Ci, że albo płacisz albo… długo Cię będą szukać. 

Uniwersalny sposób na wszystkich krętaczy

Oczywiście najskuteczniejszym sposobem poradzenia sobie z wyłudzaczami jest ich ignorowanie. Nie wchodzenie w rozmowy, nie podawanie ręki…

Jednak nie oszukujmy się! Trudno o to w Grecji, gdzie każdy zagaduje Cię na każdym kroku, najczęściej bez totalnie złych zamiarów.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu szybko rozpoznacie niebezpieczne dla Waszego portfela sytuacje. Jeżeli macie znajomych, którzy wybierają się do stolicy Grecji, w ramach przestrogi podeślijcie im ten wpis.

Dajcie znać w komentarzu, czy spotkaliście się z tymi lub innymi sposobami wyłudzania pieniędzy. Dzielenie się taką wiedzą na pewno ułatwi nam zlokalizowanie potencjalnie niebezpiecznych sytuacji. Dziękuję!

Grecja: piekło czy raj dla wegetarian?

Choć Grecy wegetarianizm uważają niemal za chorobę to Ellada jest rajem dla niejedzących mięsa. Aby napełnić brzuchy nie musicie szukać wegetariańskich knajp. Bezmięsne menu znajdziecie w każdej greckiej tawernie.

grecja wegetarianie

Na początku nie było mięsa

Połowa Greków nie wie, a druga połowa tego nie przyzna, ale menu ich przodków opierało się na diecie bezmięsnej. Podstawę żywienia stanowiła słynna śródziemnomorska trójka: zboże, oliwki i winogrona. Z tych produktów starożytni mogli skompletować pełnowartościowy jadłospis. Jeżeli zaś chodzi o mięso, to jedzono je od święta.

Choć obecnie Grecja kojarzy się z ociekającymi tłuszczykiem suvlakami to dieta śródziemnomorska w dużej mierze oparta jest na osprii czyli roślinach strączkowych. Są one są ogromnym źródłem białka i po dziś dzień znajdziecie je w codziennych jadłospisach.

Wegetarianizm w Grecji czyli jak to ugryźć?

Może być dla Was dużym szokiem ale dla Greków kurczak i owoce morza nie są mięsem. Serio, przestałam już liczyć ile razy, na pytanie o „coś bez mięsa” polecono mi wyśmienitego kurczaka w różnorakich sosach albo smażone kalmary.

W niektórych menu możecie spotkać się ze specjalnym oznaczeniem bezmięsnych potraw. To miły ukłon w stronę wegetarian, ale nie dajcie się mu zwieść!

menu grecja

Gwiazdką (*) w menu oznaczono pozycje wegetariańskie. W powyższym przykładzie wśród bezmięsnych potraw znalazły się także smażone kalmary.

Koniec teorii, czas na dowody. Karty każdej greckiej tawerny pełne są wegetariańskich pozycji. Oto one!

Na mały głód: przystawki wegetariańskie

Porcje przystawek są często na tyle duże, że po wybraniu 3 różnych skompletujecie obiad dla jednej osoby.

Ucztę możecie rozpocząć od osławionych czosnkowo-jogurtowych tzatzyków ze świeżo startych ogórków lub mniej znanej favy, czyli kremowej pasty z ugotowanego żółtego grochu. Jeżeli nie macie w planach randki to zamówienie uzupełnijcie o czosnkowo-ziemniaczany dip zwany skordalia. Świetnie komponuje się on z pokrojonymi w plastry gotowanymi buraczkami oblanymi oliwą, zwanymi padzaria.

tzatzyki i sałatka po grecku

Po przygotowaniu tzatzyków (widoczne z przodu) dobrze zostawić je na przynajmniej godzinę w lodówce tak, aby „przeżarły” się aromatycznym czosnkiem.

fava_jedzenie

Stonowany smak pasty z grochu świetnie przełamuje czerwona cebula, kapary, albo oliwki. Dlatego favę najczęściej spotkacie przyozdobioną właśnie takimi dodatkami.

Tylko w Grecji znajdziecie smażone na głębokim oleju kotleciki z pomidorów czyli domatokeftedes albo kolokithokeftedes z cukinii. Zresztą cukinia jest w Grecji wykorzystywana do ostatniego kęsa. Jeżeli będziecie mieli dużo szczęścia to w sezonie traficie na kwiaty kabaczków faszerowane ryżem albo smażone w a’la naleśnikowym cieście.

domatokeftedes_jedzenie

Choć kotleciki z pomidorów są typowe dla kuchni Santorini, to znajdziecie je w wielu tawernach na lądzie. Występują z dodatkiem sera, lub bez ale zawsze podkreślone smakiem świeżo poszatkowanej mięty albo bazylii.

Na przystawkę świetnie sprawdzi się smażony ser saganaki albo dolmadakia czyli mikro-gołąbki zawinięte w liście winogron. Oba obficie skropione świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny.

Jeżeli chcecie zjeść coś mniej „wydziwiastego” to pójdźcie w klasykę: syto obsypane oregano frytki, zwane patates tiganites. Mięciutkie w środku i chrupiące na zewnątrz, ręcznie pokrojone frytki przebijają nawet te belgijskie.

Znajome będą też dla Was gigantes – zapiekany w piekarniku „kuzyn” fasolki po bretońsku oraz podobne do gołąbków lachanodolmades. Choć zbieranie grzybów nie jest w Grecji tak popularne jak w Polsce, to zapewniam Was, że miękkie grillowane boczniaki, czyli manitaria plevrotus, skradną Wasze serca!

Dużo zielonego: sałatki

Choć nie samymi sałatkami wegatarianie żyją, to w Grecji mają w czym wybierać.

Królową stołów, która świetnie łączy się z każdym daniem, jest sałatka po grecku. Po grecku nazwana jest sałatką „wiejską” czyli choriatiki. Im bardziej niedbale pokrojone warzywa i im świeższy kawał seru feta, tym sałątka smaczniejsza. Koniecznie spróbujcie jej w pomidorowym sezonie – sok soczystych warzyw, który wraz z oliwą zbiera się na spodzie miski, aż prosi się, by wytaplać w nim kawałek chleba.

salatka po grecku_jedzenie

Podstawowymi składnikami sałatki po grecku są: pomidory, ogórki, cebula i oliwki. Nigdy zaś sałata, którą „beszcześci” się choriatiki poza granicami Grecji. 😉

Jeżeli chcecie spróbować czegoś mniej oczywistego to polecam wam kreteńskie dakos. Nie ma nic lepszego od sucharkowego pieczywa nasiąkniętego świeżą oliwą i sokiem ze startych pomidorów, które pod wbitym widelcem rozpada się na mniejsze kawałki.

dakos (2)

Na Krecie dakos znane jest także jako kukuwagia czyli… sowa. Nie pytajcie mnie dlaczego. Moja wersja jest taka, że oczami wielkimi jak sowa spogląda na Was i aż prosi się, by złapać ją w paluchy i pożreć bez użycia sztućców.

Przez cały rok zajadać możecie się lachanosalatą z posiekanej kapusty albo melitzanolatą, która choć w nazwie ma sałatkę, to jest gęstym bakłażanowym dipem, najczęściej z nutą cynamonu albo orzechów włoskich.

prasinosalata

W sezonie letnim lachanosalatę możecie śmiało zastąpić lżejszą prasinosalatą czyli zieloną sałatką, najczęściej polaną sosem balsamicznym.

Zieleniną do spróbowania której nieustannie „zmuszam” nie tylko wegetarian jest chorta, czyli jadalna trawa z dodatkiem cytryny i oliwy.

chorta_jedzenie

Na samej tylko Krecie,mieszkańcy potrafią odróżnić ponad 100 rodzajów jadalnych traw. Taka różnorodność chorty sprawia, że jest co próbować.

Dania główne bez mięsa

Jako wegetariańskie dania główne świetnie sprawdza się ladera. Są to różne potrawy jednogarnkowe gotowane lub pieczone z dużą ilością oliwy. Wśród nich odnajdziecie wolno gotowaną w pomidorowym sosie bamies z okry, fasolakia z zielonej fasolki, aginares z karczochami albo arakas z zielonym groszkiem.

arakas

Poza sezonem pomidorowym do przygotowania ladery często używa się soku z cytryny. Na zdjęciu widzicie właśnie taką wersję z zielonym groszkiem (arakas) oraz karczochem (aginares).

Wegetariańskim klasykiem jest giemista – papryki, pomidory, bakłażany lub cukinie wypchane ryżem z aromatycznymi ziołami. Giemista możecie spróbować w wersji gotowanej na wolnym ogniu i pieczonej. Jeżeli znajdziecie tę drugą to nie wykluczone, że w piekarniku po sąsiedzku będzie dochodził do siebie briam: mieszanka warzyw, najczęściej składająca się z ziemniaków, czerwonej cebuli, cukini, bakłażana i dojrzałych pomidorów.

giemista

Na pierwszym planie giemista, czyli nadziewane papryki. Tuż obok nich gotowana jadalna trawa (chorta). Wszystkich wegetarian proszę aby na trzecie danie strategicznie przymknęli oko. 😉

Bajecznie prosta do ugotowania ale i przepyszne jest fakies czyli gotowana brązowa soczewica oraz revithia czyli cieciorka.

ziemniaki i rewithia

Danie z tyłu to własnie gotowana cieciorka z dodatkiem gotowanego pora. Na samym przodzie widzicie niepozorne ziemniaki, które po dodaniu rozmarynu i cytryny zyskały zupełnie nowe oblicze.

Nie zapomnijcie o spanakorizoryżu ze szpinakiem, z dużą ilością cytrynowego soku.

Hop do łapy czyli z wizytą w piekarnii

Greckie piekarnie pełne są wegetariańskich pozycji. I wcale nie mam tu na myśli różnych rodzajów wypiekanego chleba! Do najpopularniejszch śniadań należą pity z ciasta filo wypełnione różnorakim nadzieniem.

Pity to temat rzeka dlatego na pewno napiszę o nich osobny wpis. Na tę chwilę wiedzcie, że w całorocznych ofertach piekarni na pewno znajdziecie: spanakopitę ze szpinakiem oraz tiropitę z serem.  Sporadycznie traficie na prasopitę z porem, patatopitę z ziemniakai czy manitaropitę z grzybami.

pita

Na samym przodzie widzicie pitę mesogiaki pełną pomidorów, papryki i oliwek. Z tyłu tiropita czyli pita z serem.

Jeżeli macie ochotę na coś słodkiego to obok klasycznych rogalików z czekoladą szukajcie wypełnionej kawałkami jabłek milopity, albo kręcącej w nosie cynamowym zapachem, kremowo-budyniowej bugatsy.

 

Jak widzicie grecka kuchnia jest tak bogata w bezmięsne potrawy, że wegetarianie z pewnością nie wyjadą stąd głodni. Ja sama, choć nie wyobrażam sobie życia bez porządnych mielonych, to dzięki różnorodności greckiej kuchni w ogromnym stopniu ograniczyłam mięso. Gorąco zachęcam Was do takich eksperymentów szczególnie, że gorący klimat dodatkowo temu sprzyja.

A jakie są Wasze doświadczenia? Czy podczas pobytu w Grecji spróbowaliście wegetariańskich dań? A może suvlaki jak zwykle wzięły górę nad bezmięsnymi propozycjami? 😉 Koniecznie dajcie znać jak było u Was!