Co robi Grek, gdy spada śnieg? [FOTORELACJA]

Zero stopni Celsjusza, odczuwalne minus siedem. Idę na spacer. Po pięciu krokach na ramieniu ląduje mi coś białego. Chyba styropian.

Malutkie kuleczki spadają jedna po drugiej, jakby jakiś uparty sześciolatek skrobał potężny kawał ocieplacza, gdzieś z okna nade mną. Styropian? To by się zgadzało, gdyby nie to, że kuleczki topnieją. Kurtka staje się coraz cięższa od wody.

Styczniowy wieczór, Ateny, pada śnieg. Co w takim wypadku robi Grek?

IMG_20170109_220604

Śnieg…Dobrze go tu widzieć. Dla mnie to namiastka zimy, za którą się stęskniłam. Ale co na to Grecy?

śnieg w Atenach

Pierwsze twarze wyglądają zza firanek. Uchylają drzwi, okna i wyciągają ręce, by sprawdzić czy to, co dzieje się na zewnątrz, dzieje się naprawdę. A gdy już się upewnią, co śmielsi wychodzą.

IMG_20170109_222642

Ostrożnie, by nie przewrócić się na śliskich chodnikach, ciągną nogę za nogą…

Śnieg w Atenach

I dochodzą do centrum. Bo zdjęciami stąd zrobią największe wrażenie na znajomych!

Śnieg w Atenach

Tym, którzy nie mieli wystarczająco odwagi poprzedniego wieczoru, ranek przynosi kolejną szansę. Śnieg wprawdzie nie leci już z nieba, ale ciągle zalega po zachodniej stronie wzniesień, budynków i w węższych uliczkach.

DSC_0304

Co robi Grek, gdy spada śnieg?

DSC_0379

Rozgląda się bardziej (bo znane miejsca pod białym puchem stają się mniej znane)…

????????????????????????????????????

Więcej rozmawia (bo musi się tym spostrzeżeniem z kimś podzielić)…

????????????????????????????????????

 Szerzej się uśmiecha (bo w końcu zdarzyło się coś innego!)

????????????????????????????????????

Odzywa się w nim małe dziecko, które robi rzeczy, o których dorośli zapomnieli.

????????????????????????????????????

Toczy wojnę na śnieżki, ciągnie za pokryte śniegiem gałązki oliwek…

????????????????????????????????????

Lepi bałwana…

????????????????????????????????????

 

A jeśli dłonie jeszcze mu nie skonstniały, wszystkie zimowe szaleństwa utrwala na tysiącach zdjęć. I nie zastanawia się, czy to ma sens. Najważniejsze, że cieszy!

Szlak w wyschniętej rzece i kościół bez ikony, czyli Agia Marina z Avlony

Agia Marina Avlona

Staruszka przyklejona do taboreciku przed spożywczakiem wyprostowała się i żwawo zamachała. – Najpierw kawa, najpierw kawa! – na pewno miała tysiące historii do opowiedzenia. Zasiadanie w centrum mieściny czyniło ją centrum informacji. Nie tylko kawowych…

Byliśmy spóźnieni. Minęliśmy skuloną babuszkę i od razu ruszyliśmy na szlak.

Gdy po zmierzchu wracaliśmy z wędrówki, taboret był pusty. Gdy w głowie kołotało nam tysiące pytań jedyna osoba, która mogła znać odpowiedzi, po prostu zniknęła.

Rozwiązanie tajemnicy kościoła Agia Marina, jak i samą świątynie, znalazłam sama. To właśnie o niej i o szlaku, który do niej prowadzi, przeczytacie w tym wpisie.

Głowa do góry! Szlak dla wszystkich

Niespełna godzinę drogi na północny-wschód od Aten, u stóp gór Parnita znajdziecie namiastkę Meteorów. Choć kościół Agia Marina wielkością bardziej przypomina standardowy salon niż kompleksy klasztorów zawieszonych na skale, to jest na tyle malowniczy, że warty jednodniowej wycieczki.

Wędrówkę możecie rozpocząć i zakończyć w Avlonie. Pociąg w tym kierunku, odjeżdża z ateńskiej stacji Larissa kilka razy w ciągu dnia.

Prawie 20-kilometrowa pętla należy do łatwiejszych, ale nie nudnych. Drogę do kościoła Agia Marina urozmaicają… inne kościoły!

Kościół Agia Triada Avlona

Do kościoła Agia Triada (Świętej Trójcy) prowadzi asfaltowa droga. Tuż przy niej możecie zostawić auto i rozpocząć wędrówkę

Neo Studio

Niecały kilometr od kościoła Agia Triada znajduje się klasztor Neo Studio

Profitis Ilias

Ostatnią świątynią przed właściwym celem jest kościół Profitis Ilias (Proroka Eliasza)

Krajobraz jest bardzo różnorodny. Zobaczycie na nim imponujące jaskinie przyozdobione w ostrokrzewy. Gęsty sosnowy las, który ustępuje miejsca platanom i ziemistą ścieżkę, która zamienia się w przesmyk prowadzący w korycie wyschniętej rzeki.

????????????????????????????????????

Odcinek w wyschniętej rzece jest najciekawszy. Formy wyżłobione w dawnym strumieniu, wymagają ciągłego zerkania pod nogi. Nie dajcie się zwieść bo żeby dotrzeć do celu musicie zadrzeć brodę do góry! Zawieszony wysoko na skale kościół Agia Marina wygląda jak miniaturka znanych Meteorów… Kto i dlaczego wybudował kościół hen na górze?

Dlaczego tak wysoko?

Historia kościoła Agia Marina sięga XII wieku. Według mieszkańców Avlony świątynia została wybudowana w miejscu, w którym lokalny pasterz odnalazł ikonę świętej Mariny. Najstarsi z okolicznej wioski Agios Thomas przywołują jednak inną historię.

Święta Marina miała objawić się okolicznemu pasterzowi we śnie. By uhonorować świętą, pasterz postawił niewielką kapliczkę, tuż przy strumieniu u podnóża skały. Gdy nadeszła noc owczarz poszedł rozpalić w niej świecę. Jakie było jego zdziwienie, gdy nad ranem stwierdził, że światełko zniknęło! Po długich poszukiwaniach odnalazł świecę w jaskini na samej górze. Zabrał ją stamtąd, a gdy nadszedł kolejny wieczór ponownie rozpalił w kapliczce u dołu. Jednak na drugi dzień światełko znów było u góry. Historia powtórzyła się kilka razy. Pasterz nie miał więc innego wyjścia jak tylko upamiętnić świętą w miejscu, do którego nieustannie „uciekało” światło.

Agia Marina Avlona

Agia Marina Avlona

W jaskini, do której przechodzi się z kościółka, panuje totalna ciemność. U jej końca ustawiono ikonę świętej Mariny. Nie jest to jednak ta sama ikona, którą odnalazł pasterz. Od oryginału odróżnia ją mniejsza liczba detali, a także rozmiar – podobno pierwotna ikona przedstawiała świętą naturalnej wielkości. Gdzie w takim razie się podziała?

Agia Marina Avlona

Agia Marina Avlona

Ikona, której nie ma

Mieszkańcy Avlony wierzą, że ikona świętej Mariny cały czas jest w ich miasteczku. Pogłosek nie mogą jednak sprawdzić bo obraz ma znajdować się w kościele położym na terenie jednostki wojskowej.

Agia Marina Avlona

Z kolei wojskowy duchowny twierdzi, że ikona została skradziona podczas greckiej wojny domowej. By oszacować wartość ikony, złodziej najpierw zdarł zewnętrzną, pokrytą srebrem, warstwę. Gdy tylko rozwiał swoje wątpliwości zabrał najbardziej wartościową część – obraz świętej. Jedyny ślad po ikonie, czyli pozostałe srebro, przez jakiś czas znajdowało się w kościele na terenie kampusu wojskowego. Jednak, jakby zagadek było mało, pewnego dnia i srebro po ikonie po prostu zniknęło.

Kto wie jak było naprawdę? Mieszkańcy Avlony czy ich duchowny? A może przyjacielska staruszka spod sklepu, która tak samo jak ikona po rozpłynęła się w powietrzu?

Jak oswoić się z greckim cmentarzem? Zacznij od wizyty na Pierwszym Cmentarzu w Atenach!

Pierwszego listopada cmentarze w Grecji wyglądają tak, jak każdego dnia: między alejkami przy gruchowcie gołębiu od czasu do czasu przemknie zgarbiony staruszek, tu i ówdzie zatańczy płomień świecy. Na greckich cmentarzach brak dzikich tłumów, kłótni o to, czy niebieski znicz powinien stać przed czerwonym, ani dylematów, w którym rogu nagrobka ułożyć wieniec. Co jeszcze na greckim cmentarzu jest inne od tego, co znamy z Polski? Pokażę Wam na przykładzie Pierwszego Cmentarza w Atenach.

Odpoczynek? Tylko dla wybranych!

Pierwszy Cmentarz Ateński jest najstarszym cmentarzem w stolicy, założonym jeszcze w XIX wieku. Jest on najdroższą nekropolią w Atenach, dlatego na pochówek w tym miejscu mogli pozwolić sobie tylko nieliczni. Problemu nie miał odkrywca starożytnych Myken Heinrich Schliemann, znana z czarnobiałego ekranu Melina Mercouri czy nieustraszony generał Kolokotronis. Jednak oprócz nich (i innych znanych), znajdziemy tu także groby rozpoznawalnych tylko przez najbliższą rodzinę.

Palmy, białe marmury i zdjęcia z imprezy…

Gdyby przymknąć oko na wszechobecne nagrobki, to spacer cmentarzu jest całkiem przyjemny. Wzdłuż alejek rosną cisy, sosny, drzewka oliwne, ale i palmy. Na każdym kroku pachnie cytrusami. Greckie cmentarze są dużo mniejsze od tych w Polsce. Wszystkie, poza Pierwszym Cmentarzem w Atenach. Tu, pomimo jasności bijącej od marmurowych nagrobków, jest dość przytłaczająco. Wszystko przez grobowce wielkości domków. Znajdziecie tu niemal każdy odpowiednik architektury i zdobnictwa kojarzonego ze starożytnością: pantheon, sfinksy, sowy, no i oczywiście popiersia (choć te, na tle poprzednich nie robią już aż takiego wrażenia). athens-cementary-5

athens-cementary-6

athens-cementary-7 Zdjęcia z nagrobków nie przypominają tych z paszportu albo innych oficjalnych dokumentów. Panie w gustownych garsonkach i nieco za mocnym makijażu zalotnie filtrują z przechodzącymi cmentarnymi alejkami. Panowie w marynarskich mundurach i papierosem w ustach pobieżnie się im przyglądają. Pochyleni nad szklanką ouzo, gotowi są do opowiedzenia kolejnego kawału, albo historii z młodzieńczych lat…

Na wszystko (i wszystkich) przyjdzie pora…

I choć na zdjęciach zmarli na chwilę ożywają, to wiem, że jestem w muzeum. Trzask nadepniętej gałązki, odbił się od marmurowych płyt z podwójną siłą. Zawstydzona spuściłam głowę. Nie powinnam zakłócać świętego spokoju.

Cmentarze od kiedy pamietam przypominały mi właśnie muzea –  mogłam popatrzeć do woli, ale broń Boże dotykać. Poza tym, musiałabym zwariować, by zaglądać tu każdego dnia. W ciepłe listopadowe popołudnie jednak tu jestem. Na cmentarz przyszłam sama. Nie czekałam, aż tysiące roztańczonych zniczy wskaże mi drogę. Wiem, że kiedyś, czy tego chcę czy nie, znajdę ją sama.

Twarze, które uśmiechają się do mnie z nagrobkowych fotografi sprawiają, że bez dreszczów i wzruszeń oswajam się z tą myślą…

athens-cementary-4